piątek, 20 marca 2020

O tym, jak pracowałam w pięciogwiazdkowym hotelu

Na początku marca trafiłam u jednej z blogerek na wpis o marnowaniu jedzenia. Od razu przypomniały mi się czasy, kiedy to pracowałam jako kelnerka w luksusowych hotelach. Doświadczenie te pokazało mi nie tylko jak działa branża hotelarska, ale i uświadomiło wiele problemów, o których wcześniej nie myślałam za wiele. Z wiadomych względów w swoim wpisie nie mogę podać nazwy hoteli, w których pracowałam, jednak wydaje mi się, że nie jest to tutaj najważniejsza kwestia. 

Źródło

1. Po pierwsze, w hotelach się nie pracuje tylko tyra. Doskonale pamiętam pierwsze śniadanie, które obsługiwałam w jednym z 5-gwiazdkowych hoteli. Samodzielny serwis kilku przydzielonych mi stolików, przygotowywanie ciepłych napoi, sprzątanie i nakrywanie stołów zgodnie ze standardami przybytku. Nie wytrzymałam tych sześciu godzin zlecenia. Po pierwszych czterech godzinach nie czułam nóg i rąk, dlatego schowałam się gdzieś na zapleczu i składałam materiałowe serwetki, które wróciły z prania. Później było już tylko gorzej: bankiety wielkich firm, luksusowe wesela. Praca była wykonywana oczywiście w eleganckim, ograniczającym swobodny ruch stroju i trwała często ponad dziesięć godzin. Nie ważne, czy byłaś kobietą czy mężczyzną - zadania były bardzo podobne. Salę trzeba było przygotować i posprzątać, ludzi obsługiwać no i oczywiście dochodziła praca na zapleczu. Była to okropnie wyczerpująca fizycznie robota. Często nie było nawet czasu, aby pójść do toalety czy coś zjeść. Nie chcę się tutaj w żaden sposób żalić, a pragnę jedynie przekazać, że doświadczenie te nauczyło mnie ogromnego szacunku i wyrozumiałości dla zawodu kelnera. Dla eksperymentu pobiegajcie z napchaną na full tacą przez przynajmniej 2 godziny - oj można się zmęczyć!

2. Marnowanie ogromnych ilości jedzenia! - to uderzyło mnie chyba najbardziej. Wyobraźcie sobie bankiet na 100 osób, pełne stoły smakołyków, których jest tak dużo, że nie da się tego przejeść. W pewnym momencie ludzie wychodzą, a ja jestem zmuszona do wyrzucenia dwóch wózków jedzenia. Muszę się go pozbyć ponieważ jest oficjalny zakaz spożywania przez pracowników hotelu posiłków przeznaczonych dla gości oraz zabierania ich do domu. To, czego nie uda się zjeść w ukryciu lub za zgodą managera znieść do kantyny, trzeba wyrzucić. To samo tyczy się otwartych butelek wody czy wina. Jest to okropny widok, bo zdaję sobie sprawę ile ludzi chętnie przyjęłoby ten posiłek. Wiem też ile kosztuje jedzenie (mnie i Matkę Ziemię) i jak ciężko trzeba sobie na nie czasami zapracować. Dopiero praca przy bankietach i weselach unaoczniła mi prawdziwą skalę problemu marnowania żywności i  skutecznie oduczyła mnie robienia "zapasów".

Cieszę się niezmiernie, że na świecie pojawia się coraz więcej rozwiązań mających na celu pomaganie ludziom dbać o siebie i środowisko. Z początkiem marca weszła w życie także ustawa o przeciwdziałaniu marnowania żywności. Zgodnie z nią każdy właściciel marketu/dużego sklepu zobowiązany jest oddać zdatne do spożycia jedzenie organizacjom pożytku publicznego. W przeciwnym wypadku będzie podlegał karze grzywny. 

Oby więcej takich rozwiązań!



27 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe rzeczy piszesz, czytałam kiedyś książkę o tym, jak funkcjonuje duży hotel w Stanach, masakra!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy post (inne oczywiście też!). Pamiętam scenę z jednego z sensacyjnych filmów, tak uwielbianych przez ojca. Bohater (powiedzmy Stallone) rozwala kelnerkę, która okazała się bandytą. Ktoś pyta go, jak się domyślił, a ten odpowiada, że zdradziły ją buty. Bo żadna prawdziwa kelnerka nie biega na obcasach. Podobno, a jak jest w praktyce, sama wiesz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma opcji żeby wytrzymać na obcasach... niestety w niektórych miejscach wygodne adidasy także nie wchodzą w grę. Najczęściej trzeba się męczyć niestety w balerinach :/.

      Usuń
  3. Nie miałam okazji pracować w hotelu, ale pracowałam kiedyś w Lidlu. Bolało mnie, jak po zakończonym dniu pracy świeże owoce czy też chleb szły na odpis, a później do kosza, bo ani pracownik nie mógł tego wziąć ani nie mogliśmy sprzedać tego na drugi dzień. Obecnie pracuję w piekarni. Ilość chleba, która tu się marnuje też jest ogromna. Dobrze, że choć część tego idzie dla świń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest okropne... powinna być chociaż zgoda zabierania tego przez pracowników!

      Usuń
  4. No to miałaś prawdziwą szkołę życia. Bardzo ciekawy post!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marnowanie żywności to wielki problem. Mam nadzieję, że dzięki ustawie znacznie się go minimalizuje.
    Ciekawy wpis :)!!!
    P.S. Dziękuję za odwiedziny u mnie :D!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tym marnowaniem jedzenia to coś okropnego. To dobitnie pokazuje kontrast między światem gdzie jedzenie się wyrzuca i światem gdzie codziennie ludzie umierają z głodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... szkoda, że nikt nie zauważa tego, że bardzo łatwy sposób można sytuację tych dwóch światów polepszyć, przekazując dobro z jednego źródła do drugiego...

      Usuń
  7. Okropne jest takie marnowanie jedzenia, powinna być chociaż zgoda na oddawanie go pracownikom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przy okazji jakiś rządowy zakaz robienia tego!

      Usuń
  8. Jestem tak wychowana, że wyrzucanie nawet najmniejszej ilości jedzenia mnie boli - chyba pękło by mi serce po takim bankiecie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest to okropne uczucie, nigdy nie zrozumiem polityki wyrzucania zupełnie dobrego jedzenia.

      Usuń
  9. Dziękuję Ci za ten wpis! A wiesz dlaczego? Bo jedząc w takich miejscach człowiek jest wielkim egoistą. Na ogół nie myśli o tym, co sie dzieje poza obszarem sali resauracyjnej. Owszem nawiązuję bardzo miłe relacje z kelnerami/kami ale dalej nie myślę :( O marnowanym jedzeniu, owszem. Zawsze mam na to tysiąc własnych rozwiązań, które niestety w praktyce nie wystepują. Pocieszyłaś mnie jednak tą nową ustawą- może to przyczyni się do poprawy sytuacji. Na pewno... Pozdrawiam Cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, straszne też jest to, że gdy jedzenie jest "bez limitu" to ludzie nakładają sobie na talerz dużo więcej niż są w stanie zjeść! Nie myślą kompletnie o tym, że nie są jedynymi osobami, które zostawiły "trochę szyneczki".

      Usuń
  10. Takie doświadczenie może wiele nauczyć. Nie znoszę marnowania jedzenia, mądre przepisy mogłyby tą sprawę uregulować bo wiele osób głoduje.
    Bardzo ciekawy post Alu. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Klik dobry:)
    Przebywałam w hotelach, w których jedzenie serwowano na stołach szwedzkich i samoobsługowych bufetach. Ależ to marnotrastwo! Goście nakładają furę jedzenia na talerze, po czym oczywiście wszystkiego nie zjadają. Rozsądniejsze jest podawanie wymierzonych porcji z karty, a picia w kieliszkach.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, tego typu bankiety/posiłki są najgorsze. Ludzie darmowe jedzenie nakładają sobie na talerz tonami i nie myślą o tym, co się później stanie z resztkami, pozostawionymi na talerzu!

      Usuń
  12. Zawsze w takich sytuacjach -jak marnowanie jedzenia - ogarnia mnie złość... bywam organizatorką różnych wydarzeń, i zawsze staram się o dokładne określenie ile jedzenia i co z nim potem, ale to trudne bardzo. Inne to oczywiście imprezy, nie takie bankiety, i zwykle namawiam osoby, by zabrały ze soba owoce czy ciasta - ale zupy czy mięsa się raczej nie da...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem z rewizytą.
    Temat ważny i warty nagłaśniania poruszyłaś!
    Marnowanie żywności w czasach, gdy w niektórych krajach panuje nędza i głód, to niedorzeczne!
    Tylko, czy ktoś kontroluje te markety i duże sklepy?
    Pracowałam przy dużym markecie, gdzie walało się jedzenie po koszach,kontenerach, a moje serce mocno bolało!
    Jestem tak wychowana, że jedzenie, chleb zwłaszcza się szanuje, a gotuje oszczędnie i z tego, co jest, co zostanie.
    Pozdrawiam serdecznie, zdrówka życzę, pogody ducha i słoneczka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy ktoś kontroluje przestrzeganie tych przepisów :/. Obawiam się, że tylko w sytuacji "donosu".

      Usuń
  14. Nigdy nie zrozumiem tego że ktoś wyrzuca jedzenie.
    Przeszłam trochę w życiu i jest to dla mnie nie do pomyślenia.
    Dobrze że coś się zaczyna zmieniać.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj niedzielnie
    Tak, temat marnowania żywności jest bardzo ważny. Najwyższy czas, aby to się zmieniło. Ale pojedynczy człowiek także musi o to dbać.
    Dzisiaj życzę szukania najpiękniejszych wspomnień, czytania pięknych książek, odwagi na następny dzień....

    OdpowiedzUsuń

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *